niedziela, 10 marca 2013

[01]Ludzie, którzy odchodzą, z bólem i bez bólu.



No, to zaczynamy pierwszym rozdziałem napisanym przez autora Scariusza...

Dzisiaj miał być jeden z tych dni w których nie chcę się wychodzić z łóżka. Większość czarodziejskich dzieci, pewnie by się cieszyła z tego dnia.
Mój drogi ekstrawagancki kalendarz wskazuje, że obchodzimy początek roku szkolnego. Jakbym miał za mało zmartwień. Babcia, Matylda Kaedan, po swojej długiej przygodzie na tej planecie, pełnej magii i dobroci, odchodzi, powoli i z bólem. Ehh. Moi rodzice, wyrządzili wiele złego na tym świecie, a umarli  bezboleśnie i krótko.
Avada, zielone światło i padli bez oznaki życia, tylko otwarte oczy, patrzące daleko w otchłań. Zatem moja babcia, która opiekowała się mną przez taki długi okres czasu, była taka dobra, pełna miłości…
Odchodzi. Smutne, że opuszczają mnie osoby, które kocham. Parę dni temu, dostałem list, ha, nie byle jaki, bo aż sama McGonagall go wysłała, ba nawet kondolencje złożyła. Słyszałem, że podobno surowa, sucha babka z niej jest. A tu proszę…
Więc, czemu muszę odwiedzić tą pieprzoną szkołę, kiedy nie mam żadnej osoby, której bezgranicznie ufam?! Czemu? Popłynęła, jedna słona łza po moim policzku. Tylko nie płacz. Bądź silny.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Nie wytrzymałem, podparłem brodę o kolana, cicho szlochając. Poczułem, jak ktoś mnie tuli. To musi być pani Sammie. Zawsze była dla mnie dobra. Dość stara, 89 lat miesiąc temu skończyła. Może też mnie opuści? Rozbeczałem się na dobre. Smutno mi, boże! Tak by to ujął Słowacki, mugolski poeta, z…
Polski, bodajże. Dobrej pamięci do krajów nie mam.
-Scariusz, ubierz się, pozbieraj co ci potrzebne i ruszaj. Po drodze możesz odwiedzić Gringotta, wybierz tyle pieniędzy, ile ci trzeba. Tylko pamiętaj! Pieniędzmi przyjaciół nie zdobędziesz...
I opuściła mój pokój, napisałem parę słów dla babci, wysłałem moją najlepszą sową, później zacząłem się ubierać. Założyłem mugolskie ubrania - jeansy, brązowy, ciasny golfik i zwykłe adidasy.
Jeszcze doprowadziłem włosy do ładu i ruszyłem.
Wizyty w banku nie będę wam opowiadał, bo nie warto. Ot co, gobliny znów chciały mnie naciągnąć.
Dotarłem na Kings Cross, lekko spóźniony, ledwo co wpadłem do pociągu. Jak zwykle, wszyscy Ślizgonii , pchali się do mnie jak do czekolady. Ehh, nienawidzę ich. Jakiś mój głosik podpowiadał mi, że to zwykłe uprzedzenia, ale teraz miałem inne zajęcie. Dotarcie do pustego peronu, by, że tak powiem, użalać się nad swoim losem.
Wreszcie, ku mojej uciesze, znalazłem. Całkowicie wolny przedział! Aż chciałem podskakiwać jak mała dziewczynka. Pozostawiłem nad zwykłym upustem emocji; ‘yeah’ szepnąłem i podniosłem rękę w glorii chwały.
-Z czego się tak cieszysz? – parsknęła jakaś dziewczyna, która posiadała niezwykle falowane, brązowe włosy. I o dziwo, ładne niebieskie oczy. Uch, nawet moje oczy podrabiają. Westchnąłem.
-Z niczego, przepraszam, ale to zajęty przedział, poszukaj innego. – I zrobiłem gest wypraszający.
Dziewczyna, jak to dziewczyny. Olała nakaz, usiadła spokojnie i spytała:
-Jak się nazywasz? Bo ja, jakbyś nie wiedział, Lily Morgan. – Wyciągnęła rękę w moją stronę.
Ja, jak zwykle, patrzyłem na tą rękę, błazen kompletny ze mnie.
Uścisnąłem wreszcie jej rękę i wyszeptałem:
-Scariusz Kaedan. – Jej mina, lekko spochmurniała, gdy usłyszała moje nazwisko, ale jak to ona, uśmiechnęła się tak niezwykle, że widać było idealne, śnieżno-białe zęby.
-Cieszysz się z okazji wybrania do Hogwartu? Ja idę na pierwszy rok, a ty? – I znowu to zrobiła.
-Tak samo  – i znów głos jakiś taki cichy, idiota.
Lily, popatrzyła na mnie i rzekła:
-A wyglądasz na starszego.
Kiedy tak powiedziała, wepchała nam się kolejna osoba. Przedstawiła się jako Vian, uśmiechnęła się porozumiewawczo do Lily (muszę to zbadać!) i usiadła koło mnie.
Gadaliśmy, a raczej one gadały tak przez jakieś kolejne dwie minuty i znów dwie osoby odwiedziły mój przedział!
Jedna, przedstawiła się jako Melody i usiadła koło Lily, i zaczęły paplać jak najęte. Druga była bardziej jak ja: Przedstawiła się jako Mira (gdzie jej akcent był jakiś dziwny, niby brytyjski, ale i tak zabrzmiało na kilometr francuskim) i usiadła na wolnym miejscu przy oknie. Nie odezwała się ani słowem, jednak Vian, jak to Vian, próbowała do niej zagadać.

Może nie będzie tak źle w tym Hogwarcie?

[00]Informacyjny.

Informacje o blogu pojawią się na dniach.

FF HP.